Stary dom moich pradziadków, strych – miejsca zakazane. Nie mogliśmy tam chodzić, bo wysoko, bo niebezpiecznie, bo wszystko pokrywa kurz, bo są tam rzeczy, którymi dzieci nie mogą się bawić. Zakradaliśmy się tam po kryjomu. Zawsze razem, z bijącym sercem, nigdy w pojedynkę – prababcia opowiadała, że nocami słyszy kroki pradziadka na górze (znaliśmy go tylko z fotografii, zmarł zanim my pojawiliśmy się na świecie). Po drabinie, przez zamknięty na klucz właz w suficie przedsionka. Od razu uderzał nas specyficzny zapach naftaliny, suszonych owoców, dojrzewających pomidorów. I gorąc. Czegoż
tam nie było! Stara waga szalkowa z mnóstwem malutkich odważników, lampy naftowe, szafa z trzeszczącymi drzwiami a w niej futro nadgryzione przez mole. Strój Mikołaja. Czarno-złoty mikroskop, który rozkręcaliśmy na części pierwsze. Zwariowany zegarek zamykany srebrną kopertą, na łańcuszku, który po nakręceniu potrafił cofać czas. Staroświecki wózek dla małego dziecka. Zdjęcia przedstawiające ludzi w dziwnych ubraniach – kobiety w długich sukniach, dziwnych fryzurach i śmiesznych butach, panowie w spodniach z lampasami. Zeszyty wujów i cioć ze szkoły. Stare podręczniki. Książeczki do nabożeństwa. Bajki z dzieciństwa naszych rodziców, często porysowane przez nich kredkami, podpisane koślawymi literkami. Albumy z malarstwem. Globus bez podstawki. Słoiki i słoiczki z nasionami przygotowanymi na wiosnę. Przetwory. Butelki i buteleczki z nalewkami, miksturami i nie-wiadomo-czym. Skrawki niewykorzystanych materiałów. Jabłka na zimę. Suszące się grzyby, owoce,
wianuszki czosnku. Skarby.
Magia dzieciństwa. To o niej będzie. I o tych wszystkich rzeczach, które pomagają ją tworzyć. O pięknie ilustrowanych książkach, tych starych i tych nowych. O tajemniczych baśniach. O wyjątkowych zabawkach. O skarbach dzieci. O ciekawych miejscach. I o tym, co najbardziej magiczne z magicznych – o teatrze.Zapraszam 🙂