Tata pisze: BEAT THE DRUM – teatr bębnów, świateł i cieni czyli Festiwal teatru dla dzieci #2
Czasem gdy coś jest naprawdę dobre, trudno to opisać bez popadnięcia w kicz albo egzaltację. Czasem gdy coś jest naprawdę dobre, warto oszczędzić słów, żeby tego nie zepsuć.
Mimo to spróbuję. Z pełną świadomością, iż słowa nie oddadzą tego, czego doświadczyliśmy.
* * *
Stanęliśmy w dwu rzędach pod ścianami długiego i wąskiego korytarza. Środkiem wszedł powitalny bęben z fujarką. Muzyka zmuszała do podrygiwania, więc tańcząc poszliśmy za muzykami do sali z dużą metalową konstrukcją, na której mieszkało mnóstwo mniejszych i większych bębnowych membran. Osoby spod jednej ściany zasiadły na widowni. Druga grupa usiadła wewnątrz konstrukcji. W połowie nastąpiła wymiana.
Zaczęło się spokojnie. Wielka kula poszybowała do nieba. Z mniejszej kuli urodziła się czerwona piłeczka, która zaczęła żyć własnym życiem. Olbrzymie membrany stawały się ekranami, na których cienie fujarki albo saksofonu wprawiały w ruch czerwone piłki uciekające przed cieniami rąk.
Na początku Tedi złapał fazę zabawy w żabę. Największą atrakcją było zeskakiwanie z ławki i wskakiwanie na niższe elementy instalacji. Gdy już myślałem, że trudno, że będę go musiał wyprowadzić, muzyka weszła w fazę rytmiczno – melodyczną zaczarowując Tediego w taneczny trans. Tymczasem piłki materializowały się wpadając do kulodromów, poruszając po drodze dzwoneczki i wybijając rytmy na podstawionych bębnach.
Dorośli patrzyli jak zaczarowani. Dzieci o prostu były zaczarowane.
Zwykle w teatrze dla dzieci bardziej fascynuje mnie to, co maluje się na twarzach NAJmłodszych, niż to co jest na scenie. Teraz nie mogłem się zdecydować. Gra aktorów przenikała się z grą cieni, gra toczących się kulek mieszała się z grą instrumentalistów. Muzyka tworzyła świat, świat tworzył muzykę, różne poziomy rzeczywistości przenikały się, wchłaniając widza, który zaczynał się czuć elementem scenografii.
Zakończenie było równie łagodne jak początek. Dzieci mogły samodzielnie wypróbować różne instrumenty, a w tle trwającej niemal do wyjścia ostatnich widzów zabawy, rozbrzmiewała ta sama co na wejściu delikatna muzyka bębna i fujarki. Patrząc z boku zastanawiałem się kto tu ma większą radochę: dzieci, ich rodzice czy muzycy, dla których dziecięca uwaga wydawała się być najlepszą nagrodą.
Nie jestem w stanie stwierdzić, czy ten koncerto-spektakl „BEAT THE DRUM!” jest bardziej dla małych czy dużych. Na pewno wchłania widzów jak gąbka wodę, sprawiając że nie chce się wychodzić, że chce się dołączyć do tych dziwnych gier wydających dźwięki i tworzących nieoczywiste obrazy. Nie wiem jak dzieci, ale ja jeszcze długo będę wspominać to doświadczenie.
* * *
Spektakl „BEAT THE DRUM!” pokazywany był w Teatrze Małego Widza w ramach drugiej edycji festiwalu teatru dla dzieci Take Part in Art. I podejrzewam, że jeśli go do tej pory nie widzieliście, to już go w Polsce nie zobaczycie 🙁
Ale, ale! Jest pewne pocieszenie! Festiwal teatru dla dzieci trwa wszak do końca grudnia i jesteśmy pewni, że organizatorzy zgotują widzom jeszcze niejedną niespodziankę.
Nam do tej pory udało się obejrzeć jeszcze „Jak mam na imię”. To zupełnie inny rodzaj teatru dla dzieci niż „BEAT THE DRUM!” ale równie ciekawy.
6 thoughts on “Tata pisze: BEAT THE DRUM – teatr bębnów, świateł i cieni czyli Festiwal teatru dla dzieci #2”
Wspaniała atrakcja dla dzieci. I jakie piękne zdjęcia
Fantastyczne przedstawienie. Chętnie bym się tam wybrała z córką.
świetna sprawa i z pewnością duże przeżycie dla najmłodszych
Byłam z synem na tym przedstawieniu, niestety trafiłam chyba na zły dzien Panów artystów. Przedstawienie bardzo fajne, ale niestety jakakolwiek reakcja czy zainteresowanie dzieci były niemile widziane.. Po przedstawieniu proba „wypróbowania” instrumentów przez dzieci była zle widziana. Byłam rownież świadkiem sytuacji, kiedy Pan muzyk złapał chłopca za ręce i wyciągnął mu z rak jakiś przedmioty, którymi uderzał w talerze perkusji. Zniesmaczyła mnie ta sytuacja, bo nie wiem jak bym zachowała sie, gdyby ten Pan moje dziecko złapał za rękę ( chwile wcześniej jeden z rodziców uderzał butelka plastikowa w ten talerz i nie został upomniany).
Jak najbardziej polecam przedstawienie dzieciom starszym i tym, ktore potrafią kilkanaście minut usiedzieć bez ruchu. Dzieci młodsze i ciekawe świata nie bedą sie czuć dobrze.
Kurcze, to bardzo przykre 🙁 My nie zaobserwowaliśmy żadnej takiej sytuacji. Wprost przeciwnie, aktorzy bardzo fajnie traktowali dzieciaki, widać było, że cieszy ich spontaniczne zachowanie maluchów a kontakt z nimi sprawia im przyjemność. W trakcie spektaklu, gdy dzieciaki przekraczała ich granice, dawali im znać bardzo delikatnie choć wyraźnie. Ale w trakcie spektaklu to chyba oczywiste, że pilnowanie dzieci jest po stronie rodziców. A którego dnia i o której godzinie byliście?
Świetna sprawa , no i niesamowite przeżycie dla tych młodszych 😉