Miętus fotografem #1

I teraz trzeba oddać Babci sprawiedliwość. Nie tylko Babcia ulega. Chwile słabości miewają także rodzice.
* * *
Czasem jednak mówimy dość. Nie dam, nie i już (och, ta rodzicielska konsekwencja ;)). I nie wiem, czy ton nasz to sprawia, groźny błysk oczu, czy piekielna intuicja Miętusa, bo prośbę swą zmienia. I nie marudzi już tato daj mi, mamusiu daj, tylko przebiegle proponuje: tato budujemy z Lego? I tata dumy, że oto właśnie odniósł sukces wychowawczy, pyta: a co synku chcesz zbudować? Tato, zbuduj mi apalat, taki do lobienia zdjęć, plosę tatusiu. I ojciec buduje a syn pstryka. Tu się patrzy, widzisz? A tu naciskam. Nie lusaj się, bo nie wyjdzie. Uśmiechnij się, nie tak, inaczej. I Tata posłusznie robi miny przed zbudowanym aparatem, i cierpliwie szczerzy zęby do kolorowych klocków.

* * *
Nadeszły trzecie urodziny Miętusa. Zakupione zostały książki piękne i mądre, gry rozwijające, zabawki edukacyjne. Każdy się starał jak mógł, kombinował, chodził po sklepach i szukał prezentu idealnego. I co? Gry fajne, książka piękna i wciągająca (nad dwoma stronami spędził Miętus z Babcią ponad dwie godziny), ale wszystko poszło szybko w kąt. Bo Miętus dostał aparat. Prawdziwy. Fotograficzny. Nie zabawkowy. Taki co zdjęcia robi, i filmiki kręci, i jeszcze masę innych rzeczy potrafi. I przepadł Miętus. Słuch całkiem stracił, wołania na kolację nie słyszał, a świat dookoła przestał istnieć. Choć nie, istniał nadal, ale tylko w obiektywie.
* * *
Od tej pory praktycznie się nie rozstają. Miętus i jego nowy przyjaciel. Aparat. Vtech Kidizoom. Wszędzie razem. Każda zabawa, każde budowanie z klocków, układanie torów, rysowanie kończy się: mamusiu, poczekaj, tylko zdjęcie zlobie. Zwykły codzienny spacer zamienia się w sesję fotograficzną. Bo nie tylko Miętus fotografuje, nie tylko kręci filmiki i nagrywa różne dźwięki. Ale domaga się bym i ja na każdy spacer zabierała swój aparat.







Miętus jest jeszcze mały, przecież dopiero skończył trzy lata. Czy nie za mały na taki aparat? Dopytuje nieufnie Babcia. Nie. Nie za mały. Jasne, większości opcji (a jest ich duuużo) nie ogarnia. Nie potrafi robić własnych animacji, mówiących albumów. Nie potrafi edytować zdjęć w specjalnym programie, który można sobie ze strony Vtech ściągnąć. Ale trzaska miliony zdjęć. Dziko chichocze nakładając potem na nie różne efekty specjalnie (wiecie, matka z nosem wielkości pomarańczy, Matka z wydętą wargą, Matka przebrana za mumię, Matka z misiem pandą na głowie. No boki zrywać!). Kręci filmiki. I nagrywa piosenki swojego autorstwa w swoim własnym wykonaniu (tak, dyktafon w tym aparacie też jest). Ale i tak do Babci najbardziej trafia argument: nie, nie zepsuje, ten aparat jest dziecioodporny 🙂
Wszystkie zdjęcia wykonane przez Miętusa przy użyciu aparatu Vtech Kidizoom Twist Plus. Zamieściłam je w formie oryginalnej, bez jakiejkolwiek obróbki. Więcej o samym aparacie, jego funkcjach i o tym, jak sprawdza się na co dzień można przeczytać w drugiej części – Miętus fotografem #2 oraz na stronie firmy Trefl (tak tak, to ci od gier i puzzli), która jest dystrybutorem marki Vtech w Polsce.

3 thoughts on “Miętus fotografem #1”
Piekne! Wiemjuz chyba co pzyniesie u nas Mikolaj;-)
Errata- PRZYNIESIE 😉
Rewelacja! Już wiem co Oli dostanie za rok na gwiazdkę. 🙂