Archi.TEKTURKI. Powojenne budynki warszawskie
Od dzieciństwa byliśmy karmieni lokalnymi legendami. Dzieciaki na podwórku mówiły, że pod nami jest wielki schron przeciwatomowy, dziesiątki kilometrów wąskich i ciemnych korytarzy, tajemne podziemne sale, ukryte wejścia. W szkole ktoś powiedział, że to miejsce pechowe, bo kiedyś był tu cmentarz, że nie powinno się tu nic budować, i że dlatego w naszym jeziorku ciągle się ktoś topi. Moja mama twierdziła, że osiedle położone jest na bagnach i dlatego zaprojektowano je tak, by zawsze były przeciągi osuszające teren. Dopiero potem zaczęłam czytać o autorach tego miejsca, Hansenach, i ich Linearnych Systemach Ciągłych.
Moje osiedle to jeden blok, ciągnący się w nieskończoność, niesamowicie zakręcony. To kilometrowe galerie, z których na każdym piętrze można było zajrzeć ludziom do kuchni, galerie po których biegaliśmy w nieskończoność i w których gubił się każdy przyjezdny. To przestronne zielone podwórka odgrodzone blokiem od świata zewnętrznego, od ulic i groźnych samochodów. Tu nikt się nie bał wypuszczać samych dzieci na pół dnia. A my namiętnie z tego korzystaliśmy. Tu było wszystko: żłobek, przedszkole, szkoła, biblioteka, sklepy, place zabaw, górki do zjeżdżania na sankach. I jeziorko. Cały nasz świat.
Długie galerie stały się moją zmorą w okresie dojrzewania. Słabo oświetlone, kryjące w sobie tysiące zaułków, a za każdym z nich w mojej wyobraźni krył się zboczeniec i morderca. Neurotyczna wyobraźnia? Pewnie tak. Ale to tu właśnie w tym czasie grasował słynny warszawski gwałciciel – „Szkiełko”, który kawałkiem szkła podcinał kobietom gardła.
Najdziwniejsze miejsce w Warszawie. Miejsce, w którym – wg słów jednego z moich wykładowców – nie da się żyć chociaż da się mieszkać. Przyczółek Grochowski.
* * *
Wyciągam z półki dużą książkę i pokazuję Miętusowi. Czuwam zaniepokojona. Tylko ostrożnie! Uważaj, nie pognij! Nie popsuj! Gryzę się w język, bo czuję, że zamieniam się w matkę-jędzę. Staram się wrzucić na luz, choć nie jest to łatwe, bo w małe ręce oddaję cenny skarb. A Miętus oczy wybałusza, patrzy i nie wierzy, i wszystkiego chce dotknąć, wszędzie swój paluszek wsadzić i sprawdzić jak to działa.
Książka na kolanach. A wprost z niej wyrastają niezwykłe budowle – Pałac Kultury, Sejm, Rotunda, Stadion Narodowy, Dworzec Centralny, Most Świętokrzyski, Muzeum Żydów Polskich, Metropolitan i Muzeum Powstania Warszawskiego. Warszawa na kolanach.
* * *
– Jak to się robi? – Miętus otwiera i zamyka kartki przypatrując się jak wybrzusza się sejm. – Mamo, a gdzie ten pałac się chowa? Nie ma go? Jest! Nie ma? Z niedowierzaniem sprawdza czy wysoka makieta budynku nie znika czasami po przekręceniu strony. No bo taki duży, taki wysoki, a zupełnie go nie widać po zamknięciu książki. – Tutaj są takie panie, widzisz? widzisz? i one sprzedają bilety na pociąg, a tu wisi zegar i jest napisane kiedy ciuchcie będą jechać. – Zagląda ciekawie do wnętrza dworca. – Tu jest woda, wiesz, ona płynie, taka rzeka to jest, tu statek płynie, o tu, pod mostem. – I wpycha paluch pod Most Świętokrzyski. Uważaj synu, syczy Matka i znów gryzie się w język.
Ale prawdziwym hitem jest Muzeum Powstania Warszawskiego. Z wysoką wieżą, ciekawym dachem i prawdziwym samolotem! Miętus napatrzeć się nie może. I generuje tysiące pytań na minutę. To tam samolot jest? w środku? w budynku? taki prawdziwy? naprawdę? a jak oni go tam wsadzili? a po co? a dlaczego? Dobrze, zabiorę cię tam kiedyś, obiecuje matka.
* * *
„Archi.TEKTURKI. Powojenne budynki warszawskie”. Po pierwszej fali zachwytu wyskakującymi budynkami siadamy z Miętusem wygodnie na podłodze, żeby po prostu poczytać. Duży format. Grube, mięsiste kartonowe strony. Siedzimy i oglądamy, strona po stronie, w ciszy, w skupieniu.
Co się z wami dzieje? Jesteście tu w ogóle? Cicho tak, że myślałem, że poszliście sobie gdzieś na spacer. – Do pokoju zagląda Tata Chłopców i zerka mi przez ramię. – O! A co to? Pokaż!
Stonowane kolory, żółć, czerwień, brąz, szarość. Bardzo proste, schematyczne rysunki. Są opisy poszczególnych budynków. Są i całe osiedla. Ale matce najbardziej podobają się elewacje. Te strony są niezwykłe, hipnotyzują, można się im przypatrywać bez końca. No faktycznie ta Warszawa jest całkiem ciekawa.
Kartkujemy powoli, strona po stronie i nagle Matka zamiera. A to co? O rety! Dopiero po chwili odzyskuję głos. Widzisz synku, tutaj mama mieszkała jak była mała. Pamiętasz, byliśmy tu niedawno. Widzisz jaki dziwny blok? Ale Miętus nie widzi w tym nic dziwnego. Jak ja, gdy byłam w jego wieku.
* * *
„Archi.TEKTURKI” to nie tylko książka typu pop-up czyli „rozkładówka”, to nie tylko misternie ręcznie robione makiety budynków, nie tylko piękne obrazy, to także zbiór opowieści. Opowieści o architekturze ale napisanych prostym, żywym, wciągającym językiem. Nie ma tu trudnych fachowych terminów. Jest za to cała masa ciekawostek. Wcale nie oczywistych, nawet dla rodowitego warszawiaka (co to takiego żyletkowce? jakie zwierzęta są zatrudnione na stałe przez zarząd Pałacu Kultury i Nauki? kim jest Chudy Wojtek? gdzie, w samym centrum Warszawy, jest dom pod sedesami? czym miały się bawić dzieci na placach zabaw na Sadach Żoliborskich?).
Ich bohaterami są najciekawsze warszawskie budynki zbudowane po 1945 roku. Najciekawsze właśnie, a nie najładniejsze. Znajdziecie tu i kluczowe miejsca, które po prostu trzeba „zaliczyć” na każdej wycieczce w Warszawie, i miejsca przedziwne, brzydkie, czasem zapomniane. Miejsca, które mijamy na co dzień, nie zwracając na nie żadnej uwagi, nie wiedząc jakie tajemnice w sobie kryją (Prezydium rządu/Ufficio Primo!), i miejsca, o których nigdy nie słyszałam, choć tych jest bardzo mało.
„Bohaterów tej książki łączy jedno: wszystkie pokazane obiekty to zrealizowane marzenia ich autorów o lepszym świecie” czytamy we wstępie.
* * *
„Archi.TEKTURKI” to książka dla Warszawiaka, powiecie. I słusznie. Bo każdemu Warszawiakowi przybliży miasto, pomoże dostrzec jego niezwykłości. Pomoże je polubić (taaak, Matka należy do tej jakże licznej grupy ludzi, którzy mieszkają tu a nie czują jakoś do tego miasta mięty). Lub przynajmniej bliżej mu się przyjrzeć. To także książka dla każdego turysty, można ją potraktować jak nietypowy przewodnik, który pozwoli na prawdziwe poznanie tego miasta. Przede wszystkim jednak, to książka dla każdego miłośnika pięknych książek, dla tych co lubią mieć, raz na jakiś czas wyciągać z półki i po prostu sobie podziwiać.
* * *
Tak chwalę i chwalę ale książka ma też pewne wady. Raz, że nie tak łatwo jest ją dostać, to nie jest coś, co można dostać w każdej księgarni. Dwa, jest ręcznie robiona, a robota to niezwykle trudna i misterna, co niestety przekłada się na cenę książki.
Trzy, na samym początku umieszczona jest poglądowa mapka z zaznaczonymi wszystkimi obiektami, brakuje mi jednak dokładnych adresów, bo nie wszystkie miejsca znam, nie wszystkie łatwo mi było zlokalizować.
I jeszcze jeden minusik, od Babci Beny, która z zazdrością spojrzała na nasze „Archi.TEKTURKI”. Jej zdaniem Przyczółek Grochowski jest pokazany w niezbyt pozytywnym świetle. A przecież to takie fajne miejsce 🙂
* * *
Częścią Muzeum Powstania Warszawskiego jest Instytut Stefana Starzyńskiego i to z jego inicjatywy (a personalnie – Agnieszki Szulejewskiej) powstała ta książka.
Informacje od wydawcy o książce znajdziecie TU
„Archi.TEKTURKI” można kupić w sklepie z pamiątkami Muzeum Powstania Warszawskiego
„Archi.TEKTURKI. Powojenne budynki warszawskie”
Autor: Marlena Happach
Ilustracje: Robert Czajka
Wydawnictwo: Muzeum Powstania Warszawskiego
Okładka: twarda
Liczba stron: 108
Format 23 x 31 cm
Wiek: 5-99 (spodoba się już młodszym dzieciom, ale nie ryzykowałabym oddania jej w ręce młodego człowieka bez nadzoru osoby dorosłej 🙂
Wpis powstał w ramach projektu „Przygody z książką:
9 thoughts on “Archi.TEKTURKI. Powojenne budynki warszawskie”
Przepiękna książka, o której przepięknie napisałaś. Żałuję że taka cena, bo pewnie jeszcze długo nie będę mogła pozwolić sobie na jej zakup. Nie dziwię się, że nadzorujesz jej oglądanie 😉
no proszę – nawet Warszawa da się lubić! 😉
trochę Wam zazdroszczę, bo pozycja piękna, ale przyznam, że nie będę jej poszukiwać – nie miałabym za to nic przeciwko temu, żeby ktoś tak oryginalnie przedstawił moje ukochane zakątki…
Fantastyczna książka! Jestem oczarowana:)
Pierwszy raz widzę tę książkę, ale jestem zachwycona!
Nie wiedziałam nawet, że istnieją tego typu książki inne niż typowe bajki. Świetna!
Rewelacja- bardzo mi się podoba:)
Czytałam z wypiekami na twarzy i oglądałam z dreszczem! Wspaniały wstęp o Hansenowskim Przyczółku, taki prawdziwy, i pełen wspomnień zarazem. Parę dni temu mój mąż pojechał fotografować ten blok i powiedział dokładnie to samo o niekończących się klatkach i galeriach 😉
Książka robi piorunujące wrażenie. Zamarzyłam. ja osobiście czuję miętę do tego miasta.
Pozdrawiam i bardzo się cieszę, że jesteś w projekcie! <3
Wyjątkowa! Must have małego Polaka. 😉
Rewelacja!