Kontrastowe książeczki dla niemowląt – nasze top 3 + WYNIKI KONKURSU!

Gdy po raz pierwszy Matka o nich usłyszała, a było to ponad sześć lat temu, zrobiła wielkie oczy. Że dla dzieci a biało-czarne, że bez słów, że bajki żadnej w nich nie ma, tylko proste (najprostsze!) obrazy. A jeszcze większe oczy zrobiła Matka, gdy dowiedziała się, że Ciotka Aga sprowadza je z zagranicy (tak tak, wtedy jeszcze nie były one w naszym kraju dostępne lub były prawdziwą rzadkością). Kontrastowe książeczki dla niemowląt.
Po dwóch zaledwie latach, gdy rodził się Miętus, powszechna wiedza wśród mam na ten temat była już znacznie większa. Coraz więcej i częściej mówiło się o tym, że w chwili narodzin zmysł wzroku jest słabo rozwinięty u dzieci. Że można i że warto stymulować jego rozwój pokazując maluszkowi obrazy w kontrastowych kolorach. I że w ten sposób stymulujemy nie tylko rozwój samego wzroku, ale i całego mózgu. W tym czasie były już dostępne w Polsce biało-czarne książeczki dla najmłodszych, ale było ich nadal stosunkowo niewiele.
Minęły kolejne dwa lata i na rynku pojawiło się zatrzęsienie tego typu pozycji dla niemowląt. Jak się poruszać w gąszczu tych książeczek? Po co warto sięgnąć? Które z nich są najciekawsze? Co wybrać? Oto nasz (mój i Tediego) subiektywny wybór – top 3 najciekawszych i najładniejszych czarno-białych książeczek dla maluszków.
Sokole oczka, Canca
„Sokole oczka” to już klasyka gatunku. Najbardziej podstawowa książeczka i jednocześnie najlepsza pozycja dla najmłodszych maluszków (od 1 dnia życia). Po prostu must have. „Sokole oczka” to zestaw dziesięciu dwustronnych plansz (w sumie 20 obrazków) przedstawiających niezwykle proste rysunki. Zaczynamy od pokazywania najprostszych czarno-białych kształtów. Gdy mały człowiek się z nimi oswoi powoli „wprowadzamy” mu dodatkowy kontrastowy kolor – czerwony – i nieco bardziej zróżnicowane i złożone rysunki.

„Sokole oczka” oprócz plansz zawierają płytę DVD z animacjami przeznaczonymi dla dzieci o 6 miesiąca życia – kontrastowe kształtu otrzymują tu drugie życie i zaczynają się poruszać. Jeśli boicie się nachalnych, zbyt szybkich i przytłaczających dziecko obrazów, to bez obaw, tu ich nie znajdziecie. Łagodnym kształtom towarzyszy spokojna piękna muzyka. Fragment możecie podpatrzyć tu:
A o tym, co pisze wydawca o swojej pozycji możecie przeczytać TU.
Zwierzątka, Konrad Świtała, Wydawnictwo Bona

Tą małą czarno-białą książeczkę dla niemowląt wyhaczył w bibliotece prawie 4-letni Miętus. Mamo, chce to! Toooooo! Synku, nie wydaje ci się, że jesteś na to już trochę za duży? Nawet Tedi już chyba wyrósł z takich książeczek – próbowała oponować Matka. Chcę tooooooo! Chceeeeee! No więc wypożyczyliśmy. I dobrze się stało, bo „Zwierzątka” szybko skradły nasze serca. Nasze trzy serca, bo tą małą książeczkę uwielbia zarówno Tedi, Miętus, jak i Matka.
Nie znajdziemy tu prostych geometrycznych kształtów tak charakterystycznych dla czarno-białych książek. „Zwierzątka” to seria prawdziwych linorytów (!). Każda rozkładówka zawiera z jednej strony postać zwierzęcia, z drugiej zaś – ślad jaki zostawia. Maluszek ćwiczy na nich fiksację wzroku i koncentrację, przedszkolak uczy się rozpoznawać różne zwierzęta i ich tropy (a to jak łatwo się domyślić jest tylko pretekstem do dalszych rozmów o świecie, różnych kontynentach i ich mieszkańcach, o tym czy ryba pozostawia po sobie jakiś ślad w wodzie, o tropieniu i Indianach, i o detektywach). A rodzic po prostu delektuje się grafiką.




To najpiękniejsza czarno-biała książeczka dla maluchów. Serio. Zdjęcia nawet w jednej dziesiątej nie oddają jej uroku. Dostała zresztą wyróżnienie w konkursie graficznym na Książkę Roku 2013 Polskiej Sekcji IBBY.
Zwierzątka możecie kupić na przykład TU.
Raz dwa trzy patrzymy, Joanna Bartosik, Widnokrąg

Matka otwiera tę książkę i automatycznie pojawia jej się banan na twarzy. Ta książka śmieje się do nas z każdej strony. A czytelnik automatycznie odwzajemnia te uśmiechy. Ale po kolei.
Już na studiach, na mocno zresztą nielubianych zajęciach z psychologii rozwojowej, usłyszała Matka, że maluszki mają wdrukowany schemat twarzy. Wystarczą dwie ciemne kropki a pod nimi zakrzywiona linia sugerująca uśmiech i młody człowiek czuje, że coś jest na rzeczy. Dzieci zdecydowanie chętniej przyglądają się takim obrazom i zdecydowanie dłużej fiksują na nich wzrok niż na jakichkolwiek innych rysunkach. Czary, prawda?
Joanna Bartosik w swojej książce „RAZ, dwa, trzy – patrzymy” nawiązuje wprost do tego psychologicznego znaleziska. Z grubych kartonowych stron patrzą na nas radośnie twarze ludzi, słoneczko, zwierzaki, owoce, psia kość i wiele innych rzeczy. Rysunki utrzymane są w kontrastowych kolorach (do najpopularniejszych – czerni, bieli i czerwieni – doszedł tym razem także słoneczny żółty) i dobrane są w sposób nieprzypadkowy: każda rozkładówka to jakaś sensowna para: człowiek w czapce kontra człowiek w z brodą, małpa kontra banan, kot kontra mysz i (uwaga uwaga) Europejczyk kontra Afroamerykanin (ha! Matka postanowiła być poprawna politycznie i nie używać powszechnie znanego słowa używanego na określenie kolegi Bambo 😉 ). Wszystko to, jak przystało na Widnokrąg, porządnie wydane na grubym matowym kartonie (lowe!). Jeśli ktoś ma na oku jakiegoś maluszka, to możecie brać w ciemno „Raz, dwa, trzy – patrzymy”. Uśmiech na twarzy małego człowieka murowany.




O tym, co wydawca pisze na temat swojej książki możecie przeczytać TU. A kupić można ją na przykład TU.
A teraz, uwaga uwaga, pierwszy na blogu KONKURS!
Do wygrania „Raz, dwa, trzy – patrzymy”. Co trzeba zrobić, żeby dostać roześmianą książeczkę?
- Polubcie wpis konkursowy na naszym fejsbukowym profilu – o TU
- Wymyślcie co najbardziej chcielibyście pokazać dziecku w kontrastowej książeczce jako jeden z pierwszych obrazów w jego życiu. Uwaga! Wymyślamy tylko 1 rzecz. Ale może to być coś bardzo osobistego, przeznaczone tylko dla Waszego dziecka, a może być to coś ogólnego.
- Odpowiedzi udzielcie w komentarzu pod tym postem na blogu lub pod postem konkursowym na naszym fejsbukowym profilu cudowneipozyteczne
- Spośród nadesłanych odpowiedzi Matka wybierze jedną najciekawszą i najbardziej kreatywną odpowiedź. I do tej osoby poleci nagroda. Matka pokrywa koszty wysyłki.
- Konkurs trwa do środy 28 września 2016r. do północy, wyniki zostaną ogłoszone na blogu pod tym wpisem następnego dnia. Zwycięzca ma 7 dni by zgłosić się do nas z danymi adresowymi.
PS. nie musicie mieć oczywiście sami dziecka by wziąć udział w konkursie, możecie wygrać książkę z myślą by sprezentować ją potem komuś 🙂
Wyniki konkursu:
Matka rwała włosy z głowy i zgrzytała zębami
nie mogąc się zdecydować. Każda odpowiedź trafiała w jej serce. Ale
tylko jedna wywołała salwę śmiechu w ustach Taty. Książka „Raz, dwa,
trzy – patrzymy” leci do pana Karola Woźniaka, który na kartach
kontrastowej książeczki chciałby koniecznie zobaczyć „cycusie” –
pierwszą i najwięszą miłość swoich dzieci 🙂
Panie Karolu, gratulujemy!!! I prosimy o przesłanie w ciągu 7 dni adresu do wysyłki na mejla – cudowneipozyteczne@gmail.com
5 thoughts on “Kontrastowe książeczki dla niemowląt – nasze top 3 + WYNIKI KONKURSU!”
Szczególnie spodobały mi się "Zwierzątka", ale wszystkie wymienione są wspaniałe 🙂
Gdy moja Córcia była mała tego typu książeczki nie były aż tak modne albo poprostu ja o nich zbyt wiele nie wiedziałam. Ale teraz siostra dla synka sporo kupowała 🙂
coś w tym jest, że przez ostatnie lata trochę się zmieniło – 6 lat temu J. tez nie miał żadnej "kontrastówki", ale już w zeszłym dla najmłodszej siostrzenicy kupiłam 3 🙂 (zupełnie inne niż Twoje, swoją drogą)
jako pierwszy pokazałabym mu księżyc… taki wstęp do setek kolejnych lektur, dzięki którym (być może) kiedyś będzie mu "basował bór, głosem Szekspira i Homera", a po latach (?) nauczy się tak patrzeć na świat i (może, może) myśleć o matce jak Gałczyński
Jak moja Młoda była mała, matka blogów nie znała i o takich cudach nie wiedziała ( o ale rym powstał:) ). Świetne są, jak się kiedyś na bobo zdecyduję to będzie pierwszy zakup 🙂
Niestety i ja nie miałam pojęcia o takich książeczkach, kiedy Tymek był mały. Teraz z zaciekawieniem obserwuje, jaki mają wpływ na maluchy. No i mamy u siebie Raz dwa trzy… i tak jak ty otwieram i buzia sama mi się śmieje 😉