Sensoryczny Labirynt Muzyczny

Bosa stopa Tediego nieśmiało dotyka włochatej szczotki. Jej włosie delikatnie łaskocze, jest miękkie i miłe w dotyku. Zostaje natychmiast radośnie zdeptane a bose stopy skaczą dalej. Hop i czerwona twarda szczeciniasta wykładzina. Hop i kolorowe śliskie małe kuleczki. Hop, gąbczaste niebieskie lodowce. Hop, czerwone frędzle, które można pomiziać palcami stopy. Ale najciekawsze są małe metalowe kółka, podkładki, klucze. Tedi szoruje nogą po chłodnym metalu i pracowicie próbuje wydłubać choćby jedną, najmniejszą nakrętkę. Na szczęście bez skutku.






* * *
Zza drzwi dobiega cichutka muzyka. Miętus nadstawia uszu. Ciekawość rośnie. Wchodzimy przez wąski, dość długi i kręty korytarz. Początek labiryntu.
Przestrzeń skąpana w różowej poświacie. Przestrzeń stworzona do miziania. Ciepło, miękko, przytulnie. Tedi jest w swoim żywiole. Biega między dzwoneczkami. Chowa się za zwiewnym tiulem. Przystaje na chwilę na zimnym gładkim szkle. Szeleszczące sreberka szumią dookoła. Mała dłoń głaszcze ściany wyłożone minky, przytula miękkie pompony, grzechocze twardymi piłeczkami.
A Miętus z stoickim spokojem stoi z boku i patrzy na wszystko z dystansu. On nie lubi dotykać ani być dotykanym. To nie jego świat, nie jego bajka. Ale i jego porywa magia miejsca, bo oto wróżka zaczyna grać na różnych instrumentach. Bo oto wróżka zaczyna używać czarów i instrumenty zaczynają grać same.
Miętus, mówi Matka, choć pokażę ci coś fajnego.
Ale Miętus nie słyszy. Jest tylko on i muzyka.




* * *
Wędrujemy przez sensoryczny labirynt. Zatapiamy się w świecie zapachów. Słuchamy opowieści Mistrza z Dalekiego Wschodu i jego dziwnych instrumentów. Przedzieramy się przez las żółtych gąbko-drzew. Tracimy grunt pod nogami w tunelu luster. I trafiamy do podwodnej krainy.
Szum morza. Matka rozpływa się w cudownej miękkości. Słychać śpiew delfinów. Tuż obok mija nas ławica małych różowych ryb. Chodzimy po dnie oceanu. Spokój, ciepło, rozmarzenie. Nie chcę stąd wychodzić. Zostańmy tu, proszę. Na zawsze.
Ale Bachorom najbardziej podoba się na planecie budyniowej. Z dzikim zachwytem wspinają i zapadają się w niej bez końca. Czarują rączkami kolory na kwiecistym niebie. Wsłuchują się w muzykę przedziwnych instrumentów.




* * *
Sensoryczny Labirynt Muzyczny to niezwykłe doświadczenie. To podróż przez magiczny świat krętych korytarzy i tajemnych komnat ukrytych w podziemiach Teatru Małego Widza. To inna rzeczywistość, gdzieś poza czasem i przestrzenią. Odkrywamy ukryte przejścia, wędrujemy za (graną na żywo!) muzyką, poznajemy różne faktury, niecodzienne zapachy, przedziwne instrumenty. Niezwykła mnogość najróżniejszych doznań przemawia do wszystkich naszych zmysłów.
Malutka grupa bosych mniejszych i większych ludzi podąża za wróżką przewodnikiem słuchając jej opowieści. A wróżka pokazuje, rozbawia, wskazuje drogę, tłumaczy Mistrza Wschodu, otwiera naszą wyobraźnię. I czaruje. A jej czarom poddajemy się wszyscy razem.





* * *
– No dobrze, ale to co to w końcu jest ten Sensoryczny Labirynt Muzyczny – pyta Miętusa wieczorem Baba Bena – Byliście w teatrze, tak? To pewnie taki tytuł spektaklu?
– Nieee, to nie był teatr.
– A co w takim razie?
Miętus wzrusza ramionami. Patrzą z Matką bezradnie po sobie. Instalacja artystyczna? Performens? Koncert? Spektakl teatralny? Żadne z tych określeń nie oddaje w pełni tego, co widzieliśmy, słyszeliśmy i czego doświadczyliśmy. Magiczna podróż pasuje tu chyba najlepiej.
* * *
Wychodzimy w ciszy. A na każdej buzi wielki ciepły uśmiech. Spokój, błogość, relaks. Matka czuje się wypoczęta jak po najlepszym spa.
Będziemy tęsknić do tego magicznego świata.
Już tęsknimy.
Sensoryczny Labirynt Muzyczny, Teatr Małego Widza.







6 thoughts on “Sensoryczny Labirynt Muzyczny”
Bardzo ciekawa inicjatywa, łącząca w sobie wiele różnorodnych elementów, które mocno zaciekawiają, chętnie udałabym się na takie magiczne spotkanie, inspirację dla zmysłów. 🙂
Ja chyba udam się jeszcze raz, ale tym razem bez Bachorów 😉
Wspaniałe miejsce dla dzieci,tyle bodźców, wrażeń i wszystko można dotykać – raj 🙂
Prawda! Oby coraz więcej takich miejsc dla maluchów było w naszym kraju! Bo te wszystkie muzea, w których groźnie kiwają palcem i krzyczą, gdy dziecko czegoś dotknie to jednak straszna straszność 🙁
Wow super sprawa !
Tak, to coś, co po prostu trzeba samodzielnie doświadczyć, bo żaden opis tego nie odda 🙂