Samojlik dla najmłodszych czyli Pikotek chce być odkryty

– Łaaaaaaaaał! – zawołał Miętus i z błyszczącymi oczami zaczął rozkładać ją na mchu – Jaka długa! Mamo, mamo, zobacz, widzisz, widzisz jaka książka!
– Łaaaaaaaaa! – zawołał Tedi. I nic więcej nie powiedział, bo nic więcej mówić nie umie.
– Łaaaaaaaaał – powiedział Tata Chłopców. I dech mu zaparło, i mowę odjęło. A Matka otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
A potem wszyscy w kucki, lub leżąc na ziemi, podziwiali i czytali dzień cały.

* * *
Leżymy z Miętusem na hamaku. Wokół tylko las sosnowy i śpiewające ptaki. Złożyliśmy książkę w harmonijkę i czytamy o puszczy i o leśnych zwierzętach. W zasadzie Miętus czyta, bo to pismo opanował bez problemów. Więc Miętus czyta a Matka leży, słucha i błądzi myślami.
* * *
To było wieki temu, w czasach, gdy Matka była jeszcze małą dziewczynką. Połowa lat 80-tych. Odebraliśmy z lotniska ciotkę Marysię, wracającą od syna z Francji. Wróciła pachnąc francuskimi perfumami, w pięknych zachodnich ubraniach, z głową pełną opowieści o innym wspaniałym świecie, z walizką pełną skarbów. I ta walizka najbardziej Matkę intrygowała. Ten wieczór był bardzo długi. Ciotka opowiadała i opowiadała, a raz na jakiś czas wyciągała z walizki to jakieś zdjęcia głęboko ukryte, to jakiś drobiazg dla Baby Beny, to czekoladę dla Matki i koniak dla Dziadka. Aż w końcu wyjęła coś dziwnego. Małe, okrągłe, włochate, brązowe coś. Wyglądało jak małe zwierzątko. Matka z początku bała się go dotknąć. Oglądaliśmy to coś z wielkim zdziwieniem. Nikt wcześniej czegoś takiego nigdy nie widział. Jakież było nasze zdumienie gdy ciotka powiedziała, że to kiwi. I że można je zjeść. Zjedliśmy.
Potem opowiadaliśmy wszystkim znajomym o włochatym, zielonym w środku kiwi. Baba Bena twierdziła, że smakuje trochę jak ananas. Dziadek Krzyś, że jak jabłko połączone z pomarańczą. A Matka stała twardo na stanowisku, że kiwi w smaku najbardziej przypomina truskawki. Każdy obstawiał to, co najbardziej lubi. Bo jak opisać coś, czego nikt z nas wcześniej nie znał? Jak opisać coś tak dziwnego i zaskakującego?
* * *



– Mamo, jeże jedzą grzyby? – wyrywa mnie z tej leśnej nirwany głos Miętusa – A co to jest o to, to bolsuk?
– Tak, to borsuk synku, borsucza mama z maluchem.
– Mamo, a czemu dzięcioł stuka w drzewo? Misie przecież nie jedzą jagód tylko miód, prawda? Czy jagody też jedzą? Z czego ten żuk lepi kulkę? – zasypuje mnie tysiącem pytań na sekundę.
– Hmmm, synku, widzisz tutaj jest żubr, on zrobił, ekhm, kupę i ten żuczek z tej kupy lepi kulkę, to jest kulka z gnoju – plącze się nieporadnie Matka. I przeszukuje najdalsze zakamarki mózgu w poszukiwaniu wiedzy dotyczącej leśnych stworzeń.
* * *

„Pikotek chce być odkryty” to najnowsza pozycja Tomasza Samojlika. Nareszcie! Pomyślała Matka, bo „Ryjówka przeznaczenia” i „Norka zagłady” są cudne, ale skierowane do zdecydowanie starszych dzieci. W końcu Samojlik napisał coś dla Miętusa, cieszy się Matka, które wszystkie poprzednie dzieła tego autora pożyczała w bibliotece i sama po kryjomu czytała.
„Pikotek” jest komiksem. I choć nie ma w nim liter, to skrzy się aż od dialogów napisanych specjalnym, zrozumiałym dla dzieci alfabetem. Są żubry, rysie i niedźwiedzie, dziki, jelenie i zające. Samojlikowy leśny świat pełen niezwykłych przygód i lekkiego humoru. Jest wymagająca i dumna Pani Sowa, której marzy się dziupla z prawdziwego zdarzenia gdy jej mąż proponuje jedynie czcze namiastki. Pełen ciepła i troski Tata Wydra zabierająca synka na kąpiel w rzece. Nieporadny ryś i Królicza Mama szukająca uciekających jej dzieciaków. Bojaźliwy Żubr oraz – mój ulubiony – Rogacz Jeleń przekonany o swej wielkości i o tym, że to on jest królem puszczy. A śledząc ich losy i przygody zdobywamy kawał wiedzy o leśnych zwierzętach.
Całość wydana jest w formie harmonijki. Można ją czytać jak typową książkę, przewracając strony, a możemy – tak jak Miętus – rozłożyć (uwaga! całość ma prawie 7 metrów długości!!!) i błądzić palcem jak po leśnej mapie.
Kochamy!
* * *
To, co o książce pisze wydawca przeczytacie TU.

„Pikotek chce być odkryty”
„Tekst” i ilustracje: Tomasz Samojlik
Wydawnictwo: Widnokrąg
Okładka: twarda
Liczba stron: 24
Format: 23 x 25 cm
Wiek: 2+





Post powstał w ramach projektu:

10 thoughts on “Samojlik dla najmłodszych czyli Pikotek chce być odkryty”
Ha, ha, tez pamietam jak pierwszy raz w zyciu jadłam kiwi, z tym, ze ono przypłynęło do nas w paczce zza oceanu. Było bardzo dojrzałe, wręcz przejrzałe i mi najbardziej przypominało w smaku słodkiego pomidora.
U nas też Pikotek :-), ale nasz wpis jest mniej wnikliwy, bo książka jest u nas dopiero od kilku godzin, a dzień spędziliśmy bardzo aktywnie i zbyt dużo czasu na czytanie nie było. Z pewnością nadrobimy niedopatrzenia i wychwycimy wszystkie smaczki, bo tak długa książka zasługuje na długą lekturę 🙂
Cudna książka… I oryginalny pomysł z możliwością rozłożenia jej 🙂
Oż ty w dzwonek! Niektóre książki naprawde potrzebuja miejsca 🙂
Aaaaaaaa, pięknie mnie zachęciłaś! Pikotka nie mamy,a trzeba mieć, skoro fani Samojlika w domu tyko czekają na następny kęs. Dzięki Ci za czułą opowieść o dziwności kiwi i za te pełne życia leśne zdjęcia 🙂
Ah… rozłożona na mchu robi naprawdę silne wrażenie. Super:)
Super! Pamiętam jak uwielbiałam harmonijkowe książki w dzieciństwie 🙂
Ciekawa. Moje dziewczyny lubią książki, które oprócz tekstu mają jeszcze to coś. A ta ma 🙂
Imponująca książka 🙂
Bardzo mi się ta książeczka podoba. Poza tym świetnie ją przedstawiłaś. Pozdrawiam.