Jedne z najbardziej wyrazistych wspomnień z mojego dzieciństwa to te, związane z nocą. Wyprawa na polanę w lesie w poszukiwaniu świecącego próchna. I to niedowierzanie: jak to, stare kawałki drewna naprawdę mogą świecić w ciemnościach? Fascynacja świetlikami. Oczy kota świecące po ciemku. Rozkładanie koca na trawie i wspólne patrzenie w gwiazdy: patrz to jest Wielka Niedźwiedzica, a tutaj mały wóz, widzisz? tu gwiazda polarna a tu to chyba Wenus? I to, co robi każde dziecko chyba – czytanie pod kołdrą przy latarce, w tajemnicy przed rodzicami. Kochany przez maluchy Herve Tullet doskonale chyba zna te dziecięce fascynacje 🙂
Pierwsze wrażenie, gdy dostaliśmy „The Game in The Dark” było przedziwne – cóż to jest? Znaliśmy już książki bez słów, Miętus wszak kocha „Ulicę Czereśniową” i wszystkie części „Mamoko”. Niczym nowym nie są także książki pełne słów ale za to bez obrazków (zwłaszcza te dla dorosłych, tak jakby dorośli nie lubili rysunków!). A tu? Ani słów ani obrazków! Cóż to za książka? Na białych kartkach mleczne, lekko wypukłe maziaje, które co prawa układają się w jakieś sensowne całości, ale których prawie w ogóle nie widać! Na dodatek we wszystkich stronach powycinane różne dziurki i otwory. Trudno domyślić się o
co w tym chodzi.A jednak jest to jedna najbardziej magiczna z książek!
„The Game in The Dark” Tullet’a jest stworzona do czytania nocą. Po ciemku. Najlepiej w pokoju przy zasłoniętych oknach i zgaszonym świetle. Albo pod kołdrą, przy latarce.
Wszystkie strony pokryte są fluorescencyjną farbą świecącą w ciemnościach. Wystarczy naświetlić książkę przez chwilę i zgasić światło a przeniesiemy się do świata gwiazd, przyjrzymy się drodze mlecznej, trafimy razem z parą bohaterów na księżyc.
Dodatkowo, system dziur i dziurek daje niezwykłe efekty. Wycięte kształty tworzą gwiazdy, słońce i księżyc. W zależności od tego, jak naświetlimy strony, naszym oczom ukaże się inny obraz. „Czytając” tę książkę od początku do końca zobaczymy coś innego niż wtedy, gdy będziemy na nią świecić w odwrotnej kolejności, od końca do początku.
Można się także bawić latarką, kierować światło na wybrane fragmenty strony, patrzeć jak rysunki blakną w ciemnościach. Można naświetlić wszystkie strony na raz i przyglądać się jak książka tajemniczo promienieje w ciemnościach. Można wreszcie na stronie położyć jakiś przedmiot i dopiero wtedy wystawić ją na światło – stworzyć w ten sposób swoją własną książkę, stać się na chwilę jej współautorem.
Ale ta książka służy nie tylko do oglądania. To doskonały pretekst do opowiadania przeróżnych historii, tworzenia własnych bajek przez dzieci i przez dorosłych. I do tłumaczenia maluchom czym jest kosmos,
gwiazdy, księżyc. A nieco starszym – na czym polega zjawisko fluorescencji (tak tak drogie mamy, wcześniej pomocny może się okazać wujek google, by odpowiednio się do takiej rozmowy przygotować 🙂 ), gdzie występuje w przyrodzie i jak można je wykorzystać.A potem zabrać bachory na łąkę, rozłożyć koc
na trawie i razem popatrzeć w gwiazdy. I pomarzyć.
A tu przykład jak można różnie naświetlić tę samą stronę:
I tajny znak od przybysza z innej planety czyli zabawy Taty z książką:
Herve Tullet „The Game
in The Dark”
Książka całokartonowa; 14 stron, wymiary: 21 cm x 15 cm
Wydawnictwo PHAIDON
W Polsce dostępna np. TUBlog bierze udział w projekcie Przygody z książką. Posty pozostałych uczestników to przeczytania tu:
13 thoughts on “Magiczny Herve Tullet – książka świecąca w ciemnościach”
Super! Bardzo fajna książka. Mamy tej autorki "the game of mix and match", ale ta Wasza fajniejsza! 🙂 dobre słowo na start blogowania od nas! Mnie tak wciągnęło, że już oho! 3 lata prawie minęło…
Bardzo fajny pomysł z tym świeceniem…
Wow! Magiczna! Nawet ja bym taką chciała mieć 😉
O kurcze, rewelacja!
To, prawda 🙂 A najfajniejsze jest w tej książce, że jest równie kręcąca dla 2-latka, 6-latka i 40 (ekhm)-latka 😉
Tullet jest fantastyczny! mamy 2 jego książki, są świetne 🙂
Jakie cudo. Chyba sobie kupię…tzn. dziecku;)
No właśnie 😉 ja też sobie "czytam" często… yyy… tzn dziecku 😉
U nas Herve Tullet wymiata, choć Następca Tronu ma dopiero 3 miesiące 😀 Ale bardzo lubi oglądać obrazki, zwłaszcza kolorowe kółka w "Naciśnij mnie". To co to będzie za szaleństwo, jak podrośnie!
Oj, będzie szaleństwo, będzie 🙂 🙂 🙂 Miętus ma 2,5 roku i uwielbi, choć najbardziej właśnie tę świecącą w ciemnościach i Turlututu 🙂
świetny patent 🙂
Ja ją chce! Koniecznie, zaraz zamawiam i jedzie z nami na wakacje. To będzie hit – już to czuję.
Dajcie znać jak wrażenia 🙂 Choć przez te letnie długie wieczory przyjdzie Wam trochę poczekać na czytanie po ciemku 😉