Czarna książka kolorów

Czarna książka kolorów

Czarna książka kolorów
To jest najsmutniejsza książka na świecie – powiedział Tata Chłopców poprawiając okulary. I długo się wzbraniał przed pójściem do biblioteki by po raz kolejny wypożyczyć „Czarną książkę kolorów”. To jest najdziwniejsza książka jaką widziałam – powiedziała Babcia Bena. To niezwykle piękna książka, pełna słońca i kolorów – odrzekła Matka dotykając z synkiem czarnych jak smoła kartek.

* * *
Mam niebieskie oczy. Moi rodzice też. Ale cała rodzina, moje babcie, dziadkowie, ciotki i wujkowie mają oczy  brązowe. Skąd wiadomo, że to, co ja widzę jako czarne, ty widzisz tak samo? A może mój czarny wygląda inaczej niż twój czarny? Jako dziecko nieustannie mordowałam ojca takimi pytaniami. A jak widzi babcia, która ma brązowe oczy? Czy tak samo postrzega kolory? A moja koleżanka Kaśka, która ma jedno oko zielone a drugie brązowe? Nie dawałam za wygraną.
 
* * *
Moja babcia miała przyjaciółkę. Taką prawdziwą. Na całe życie. Pani Ala mieszkała na Saskiej Kępie. Gdy ją poznałam miałam 5 lat a ona była ciepłą, pogodną staruszką. W jej mieszkaniu stał niesamowity kredens – za jego szklanymi szybami był ukryty cały ocean. Muszle i muszelki, koralowce, koniki morskie, kamienie, bursztyny. Z tych wszystkich wizyt u niej pamiętam w zasadzie tylko ten kredens. Aż któregoś razu dowiedziałam się przez przypadek, że Pani Ala podczas wojny była w obozie koncentracyjnym. Pytałam, ale nie chciała opowiadać. Niemcy robili na niej doświadczenia medyczne. W obozie straciła wzrok. Odzyskała go wiele lat później. Nagle. Niespodziewanie. Tyle dowiedziałam się od mojej babki. Nie
mogłam sobie wyobrazić jak to jest kiedy człowiek nic nie widzi. Pani Ala powiedziała: dziecko, zawiąż sobie chusteczkę na oczach, na cały dzień. Tylko tyle mi powiedziała. Nic więcej.
 
* * *
Tata Chłopców się boi. Oczy to temat tabu. Nie wolno o nich mówić. Nie wolno ich dotykać. Lepiej niech nie chorują bo zakraplanie kropli do oka to droga przez mękę. Tacie Chłopców wzrok zaczął się psuć gdy miał 7 lat. Z roku na rok było coraz gorzej. Teraz, gdy zdejmie okulary, nie jest w stanie sam ich odnaleźć. Minus 15 dioptrii. Co będzie za kilka lat nie wiadomo.
 
* * *
Miętus wyciąga książkę z półki i przynosi do stołu. Siadamy w ciszy i skupieniu. Jest nieduża ale pięknie
wydana. Twarda matowa oprawa. Czarna. A w środku grube kartonowe kartki. Czarne. Na czarnych stronach niewiele „ilustracji”. Także czarnych. Ta czerń jest soczysta, głęboka i tajemnicza. Trudno jest dostrzec te rysunki na pierwszy rzut oka, trzeba spojrzeć na książkę pod pewnym kątem albo pod światło. Ale można je wyczuć przesuwając po stronach palcami. Są pokryte specjalną wypukłą farbą. Niewiele tu tekstu, czasem linijka, czasem dwie. Napisany alfabetem Braille’a. A pod nim to samo już „zwykłym” pismem srebrne (!) litery.
Więc tak siedzimy i macamy. Przesuwam dłoń Miętusa po kartach. Doradzam by zamknął oczy. I czytam. O tym, jak niewidomy chłopiec postrzega kolory.
Dla Tomka kolor żółty ma smak musztardy, ale jest mięciutki jak piórka kurczaka.
Czerwony jest kwaśny jak truskawka i słodki jak arbuz. Kolor czerwony boli, kiedy wygląda spod zadrapanej skóry na jego kolanie.
(…)
 
A królem kolorów jest czarny. Jest delikatny jak jedwab – tak jak wtedy, kiedy mama przytula Tomka i okrywa go swoimi długimi włosami.
I opowiadam. O ludziach niewidomych.
O Pani Ali. O tym, że niektórzy inaczej poznają świat niż my. O wyostrzeniu
innych zmysłów. I zachęcam, żeby spróbował, żeby przekonał się jak to jest.
Żeby dotknął kolorów.
 
Miętus jest jeszcze bardzo mały. Ma zaledwie dwa i pół roku. Niewiele z tego wszystkiego pewnie rozumie. Ale słucha uważnie. Jest w tym wieku, kiedy przyjmuje się wszystko w sposób naturalny. Bo wszystko jest tak samo ciekawe, dziwne i zaskakujące.
I bawimy się. Zamykamy oczy i zgadujemy, co jest obok narysowane. Nie jest to proste zadanie. Nawet dla dorosłego.
Mogłabym pisać o tym, jaka mądra ta „Czarna książka kolorów”. Jak uczy wrażliwości, współodczuwania. Jak świetnie pokazuje odmienność, niepełnosprawność. Jak przybliża nas choć trochę do poznania świata osób niewidomych. Jak zmusza do myślenia, do powrotu do dziecięcych pytań: czy mój czarny wygląda tak samo jak twój czarny, czy moje niebieskie oczy widzą tak samo jak twoje piwne. Jak poszerza wyobraźnię, otwiera zmysły, rozbudza wrażliwość. I jak pomaga w rozszerzaniu kompetencji językowych dziecka.
Mogłabym. Ale po co?
 
Wolę usiąść z Miętusem na kolanach i powiedzieć mu po prostu „zamknij oczy, czujesz? co to jest?”
Czarna książka kolorów
Czarna książka kolorów
Czarna książka kolorów
Czarna książka kolorów
Czarna książka kolorów
Czarna książka kolorów
Czarna książka kolorów
Czarna książka kolorów
Czarna książka kolorów
Czarna książka kolorów

Jeśli ktoś mieszka w Warszawie, to dopełnieniem tej książki może być fantastyczna ponoć (niestety nie widzieliśmy jeszcze) Niewidzialna Wystawa – więcej informacji TU„Czarna książka kolorów”

Autor – Menena Cottin
Ilustracje – Rosana Faria

Wydawnictwo – Widnokrąg Wpis powstał w ramach projektu „Przygody z książką:

15 thoughts on “Czarna książka kolorów

  1. Jeśli napiszę, że pięknie napisałaś, to zabrzmi płytko. Jeśli napiszę, że musimy mieć tę książkę, to skłamię, bo już kilka razy na nią patrzyłam (patrzyłam!) i nie kupiłam, choć uważam, że jest wyjątkowa. Nie wiem więc, co napisać, a chciałabym po prostu podziękować za ten post 🙂 Pozdrawiam!

  2. To dla mnie pisałaś ten post – ja tej książki jeszcze nie znam… Mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni i że będziemy mogły ją czytać wszystkimi zmysłami choć po części tak pięknie jak Wy!

  3. Twój wpis czytałam jakbym słuchała wyjątkowej, skupionej, wzruszającej opowieści… Pięknie piszesz. Książki nie znałam, dziękuję, że ją zaprosiłaś do "Przygód".

  4. Wiele razy natknęłam się na tę książkę, ale ani razu nie wzruszyłam się czytając jej recenzje. Do dzisiaj. Kupię na pewno! Dziękuję 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *